-To jest Chris.. a to Jessica –
powiedział Chaz.
-Cześć – powiedziałam i
uśmiechnęłam się.
-Cześć – burknął z udawanym uśmiechem.
Co ja mu zrobiłam..? Nawet mnie
nie zna... –pomyślałam i zabrałam się za jedzenie hamburgera.
Oczami Jasmine:
Właśnie zabrałam się za picie
jogurtu, kiedy podszedł do mnie jakiś wypierdek i zapytał czy może ze mną
usiąść. Że niby co?
-Oczywiście – uśmiechnęłam się,
kiedy odsuwał krzesło by na nim usiąść dodałam – że nie!! Spadaj dzieciaku, nie
twoja liga!!
Spalił buraka i uciekł.
-Ostra jesteś! – usłyszałam
dziewczęcy głos.- Mam nadzieję, że ja mogę się dosiąść? – zapytała, nie
wyglądała na dziewczynę podobną do mojej siostry, więc kiwnęłam zgodnie głową.
-Jestem Rachel – podała mi dłoń.
-Jasmine – odwzajemniłam uścisk.
Usłyszeliśmy głośne śmiechy ludzi
ze stolika na prawo, tylko nie to! Musiała tam być Jessica? Obie spojrzałyśmy w
stronę wesołej grupki.
-A tak…ci popularni?
-Wśród nich jest moja siostra –
zrobiłam głupią minę.
-To ta mała blondyna?
-Dokładnie! – zaśmiałyśmy się.
-Jesteś jedyną normalną osobą jaką
tutaj poznałam.
-Miło to słyszeć, ale nie myśl, że
rzucę ci się na szyję z podziękowaniami.
-Nawet na to nie liczyłam! –
wyciągnęła do mnie język.
-Dzisiaj wieczorem, jeden koleś
urządza imprezę, wpadniesz?
-Impreza to moje drugie imię –
zarechotała. – Ale mam nadzieję, że nie należy do tych popularów?!
Zrobiła dziwną minę, obawiałam się
najgorszego. Nie zdziwiłabym się, gdyby przewodził tą bandą i był największym
lalusiem z nich wszystkich. Chociaż nie, bardziej lizusowatym od mojej siostry
być nie można.
-Yyyy… no należy do nich, ale jest
spoko, polubisz go.
-Jak tak to przyjdę, oby nie był
jakimś nadmuchanym palantem.
-Spoko, to mega ciacho.
-To może spotkamy się w parku i
pójdziemy razem, bo raczej nie orientuje się jeszcze w tych okolicach.
-Jasne, to może o 17.30 w parku?
-A o której zaczyna się impreza?
-O 18 .
-Aha to spoko.
Zadzwonił dzwonek.
-Co masz teraz?
-WF chyba – pomyślałam chwilę i
przytaknęłam. – I do tego z moją kochaną siostrzyczką.
-Obiecaj, że przywalisz jej piłką
ode mnie w łeb.
Kiwnęłam głową wychodząc ze
stołówki.
Od kiedy jestem taka punktualna?
Oczami Jessici:
Chłopacy cały czas nas
rozśmieszali aż zadzwonił dzwonek na lekcje.
-Co masz teraz? –zapytała mnie
Caitlin
-Biologię a wy? – spytałam
-Ja z Chrisem i Chazem też –
powiedziała Cait
-a ja historię – powiedział ze
smutkiem Rayn
Poszłam do klasy gadając z Cait i Raynem. W
klasie usiadłam z Caitlin i cudem przetrwałam do końca lekcji. Po bioli razem z
Cait poszłyśmy na wf niestety miałyśmy go z Jasmine, obok nas mieli chłopcy w
tym Chaz, Rayn i Chris… Rozmarzyłam się
i gdyby Cait mnie nie popchnęła dostałabym piłką odsiadki w głowę. A kto
serwował..? Oczywiście Jasmine. Po wf-ie poszłyśmy na Chemię. Po lekcji Cait
zapytała czy przyjdę na imprezę u niej. Zgodziłam się żeby oderwać się od
siostry.
- o której jest ? – spytałam
- bądź u mnie o 18 oki?
-oki – uśmiechnęłam się
- o nie
- co jest? – zapytała
- widzisz tą brunetkę w czarnych
ciuchach?
- tak a co?
- to moja siostra bliźniaczka,
dokucza mi
- ale na imprezie odpoczniesz od
niej
- no, będzie super!
-to na razie .
Weszłam do domu, od progu poczułam
zapach spaghetti wbiegłam do kuchni i zaczęłam jeść.
-Mamo… mogę iść na imprezę do
kumpeli ?
-No jasne może weźmiesz siostrę?
-nie..
Poszłam do pokoju i zaczęłam
malować paznokcie. Gdy mi wyschnęły pomalowałam się, spięłam grzywkę do góry i
poszłam do szafy wybrać ubranie. W końcu wybrałam tunikę bez pleców w czarnym
kolorze, białe legginsy i czarne szpilki. Zerknęłam na zegarek 17.30.
Poprawiłam jeszcze raz włosy i wyszłam z domu. Zadzwoniłam do drzwi. Otwarł...
Oczami Jasmine:
Od razu po przyjściu ze szkoły zjadłam
obiad, położyłam się na kanapie w salonie i zasnęłam.
Obudziłam się o 17.05. Zaczęłam
pospiesznie latać w poszukiwaniu ciuchów, które mogłabym założyć. Jessica
podśmiechiwała się ze mnie, choć myślała, że tego nie widzę. Umyłam włosy,
wysuszyłam i pokręciłam lekkie loki lokówką. Zamknęłam się w łazience i
pomalowałam sobie paznokcie na czarno i zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam na
zegarek, było 15 minut po 17. Otworzyła szafę i nie krępując się ściągnęłam z
siebie dotychczasowo noszoną bluzkę. Założyłam czarne szorty i białą bluzkę na
ramiączkach z ogromnym napisem : „Zjem cię”. Największy problem miałam z
wyborem butów. Jednak w końcu po długim zastanawianiu się, założyłam
biało-czarne trampki. Jeszcze tylko ostatni look w lustro i nie patrząc czy
Jessica już wyszła ruszyłam w stronę drzwi. Zegarek na moim telefonie wskazywał
godzinę 17.25. Nie mogę się spóźnić, nie mogę się spóźnić. – powtarzałam, idąc
pospiesznie. Jakiś pacan jadący samochodem trąbił na mnie. Wyciągnęłam środkowy
palec i tyle miał. Odwróciłam się i w mgnieniu oka leżałam na ziemi. Jakiś kolo
z deskorolką wjechał wprost na mnie. Kiedy pomógł mi wstać, spostrzegłam, że to
ten sam chłopak ze stacji kolejowej.
-O nie, nie, nie… To znowu ty! –
krzyczałam.
-Ja znowu nie chciałem… Przepra… -
przerwałam mu.
-Lepiej stąd spływaj, bo będzie
tak jak pisze na mojej bluzce, kumasz? – popatrzył się na napis na mojej
bluzce, chwycił deskorolkę i już go nie było. Reszta drogi do parku minęła mi
spokojnie. Kiedy tylko Rachel mnie spostrzegła zaczęła panikować.
-Co ci się stało?
Popatrzyłam na nią
zdezorientowana.
-Krew ci z kolana leci…